tak... pokażę Wam dziś, co wyszyłam w styczniu 2007 roku :)
był to śliniaczek dla Ewusi- Chrześnicy mojego męża, która w listopadzie b.r. skończy już 3 lata!!
ależ się wtedy moja Przyjaciółka z tego śliniaczka cieszyła...
Mała śliniła się niemiłosiernie i wiecznie miała podrażnioną bródkę i szyjkę...
a pieluch i wiązanych śliniaków wręcz nie znosiła... i ten śliniak mięciutki i z fajnym rzepkiem z tyłu okazał się świetnym "wynalazkiem" :) i jakim uroczym :D
te wzorki wyciągnęłam z moich dziecięcych czasów- były to w ogóle jedne z pierwszych moich haftów- miałam wtedy jakieś 7 lat, gdy po raz pierwszy to wyszyłam... szkoda, ze nie mam już tych robaczków sprzed tyyyyluuu lat... nie były doskonałe, ale dla 7latki znaczyły tak wiele- żadna z moich koleżanek nie umiała przyszyć guzika, ja umiałam, mając 5 lat, a potem tak jakoś szybko poszło... :)
MAMA MOJA NAUCZYŁA MNIE TAKICH PODSTAW... I ZARAZIŁA PASJĄ DO ROBÓTEK RĘCZNYCH - DZIĘKUJĘ :*
ha, zapomniałabym, jak już przy starociach jesteśmy... tu z okazji Świąt Wilekiej Nocy 2007 r. maleńki hafcik na kartkę :)
Śliczny ten śliniak :-) Szkoda, że masz do mnie daleko :-( Ja w sumie do Wawki tylko do lekarza z dzieciakami jeżdżę, bo to jednak wyprawa... Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
OdpowiedzUsuńno , szkoda... ja mieszkam 40km od Wawy...
oj, taaak, każde wyjście to dla mnie jest wyprawa, bo ja jestem zapaloną... domatorką :p i niechętnie wychylam nosek za drzwi :/ tak ogółem mam...